Spotkanie drugie – „Twarze i wędrówki”

Uwaga, ktoś patrzy! Brodaty mężczyzna w sile wieku spogląda na nas z ukosa. Przekrzywiona głowa, uniesiona brew, czujny wzrok.

Do wzięcia udziału w tym warsztacie nie potrzebujecie wiele. Wystarczy znaleźć sobieg wygodne i ciche miejsce.

Jean-Francois Raffaelli, „Autoportret”, 1983
Sucha igła barwna, papier żeberkowy
W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie

Uwaga, ktoś patrzy! Brodaty mężczyzna w sile wieku spogląda na nas z ukosa. Przekrzywiona głowa, uniesiona brew, czujny wzrok. Jest ubrany w ciemną, obszerną marynarkę. Jego prawa dłoń trzyma coś do pisania lub rylec. Ale to nie dłonie, a twarz portretowanego zwraca naszą uwagę. Zamglony błękit oczu, różowawa skóra, rudawe włosy – pomimo że kontrast barwny jest słaby, to wrażenie wpatrywania się w widza jest bardzo silne. Patrzy na nas sam Jean Francois Raffaelli, twórca grafiki. Patrzy, a raczej wwierca się w nas wzrokiem. Prowokuje do pytania: „Po co artyści tworzą autoportrety?”.

Podjęty temat grafiki wykracza poza charakter sztuki rozumianej użytkowo. Praktycznie rzecz biorąc, klient czy klientka powinni raczej zamówić SWOJE portrety. No, ale użytkowość sztuki jest równie dyskusyjna, jak jej dekoracyjność. Odbiorcy i odbiorczynie sztuki nie tylko chcieliby oglądać SWOJE twarze, patrzące ze ścian, ale także twarze samych artystów i artystek. Patrząc na patrzącego, można pobawić się w psychologa: co myśli ten, który siebie namalował lub wygrawerował?

Od połowy XIX wieku widoczne stało się sięganie w grafice po różnorodne tematy, eksperymentowanie z technikami i swoiste przekraczanie ram, granic tego gatunku sztuki. Chciano wyzwolić się ze służebnego, ilustratorskiego charakteru rycin, wcześniej tylko uzupełniających tekst. Przykładem takiego samodzielnego dzieła sztuki jest właśnie omawiany autoportret Raffaellego powstały w 1893 roku. Jego sylwetka wypełnia całe pole obrazowe o powierzchni niemal dziewiętnastu centymetrów na niespełna szesnaście. Spory margines tego żeberkowego papieru, okalający wytłoczony portret, mieści sygnaturę artysty i numer grafiki w całym nakładzie: to dziewiętnasta ze stu odbitek.

Głowa portretowanego, usytuowana niemal idealnie w środku przedstawienia, wyróżnia się z reszty kompozycji. Dzieje się tak z dwóch powodów: po pierwsze, głowa została dokładniej opracowana, linie kreślące rysy twarzy są drobniejsze, bardziej precyzyjne, a włosy na głowie i brodzie drobiazgowo odwzorowane. Po drugie, tylko głowa została zróżnicowana kolorystycznie, i to w bardzo subtelny sposób. Blada, różowawa skóra, niebieskawe oczy, włosy w tycjanowskim odcieniu. Kreski tworzące tło, ubiór i dłonie artysty są za to wyraźne, czarne i grubsze. Ta grafika to nie tylko wizualna gra kontrastem linii i barwy, ale i finał żmudnych prac, czasochłonnych i technologicznie wymagających.

Być może utrwalił nam się w głowie schemat pracy artysty, który jak legendarny van Gogh, siada do płótna i po kilku godzinach ma gotowy obraz. Tymczasem grafika wymagała: wstępnego szkicu, przygotowania i opracowania metalowej płyty, nieraz w kilku etapach, trawienia – czasem wielokrotnego – kwasem – a wreszcie pokrycia płyty farbą drukarską i odbicia jej na papierze. Przy czym, jak w przypadku „Autoportretu” Raffaellego – pokrycie płyty farbą odbywać się musiało kilkukrotnie, by zaznaczyć innym kolorem różne fragmenty kompozycji. Raffaelli był bowiem twórcą-prekursorem, włączającym kolor do grafiki. Wszystko to w precyzyjnej technice suchej igły, wymagającej znajomości materiału oraz przewidzenia efektu końcowego. Pozostawione opiłki metalu na grawerowanej rylcem płycie dawały efekt zmiękczonej, jakby zamglonej linii, trochę w typie akwareli. Piękno tej kompozycji docenił Feliks „Manggha” Jasieński, polski kolekcjoner, który podarował ją Muzeum Narodowemu w Krakowie. Praca znalazła się na wystawie „Nieznany impresjonizm. Manet, Pissarro i im współcześni”, pokazywanej w 2020 roku w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu.

WĄTKI / TEMATY / HASŁA ODNOSZĄCE SIĘ DO PRACY

Kto, jak nie my – w czasach, gdy każdy ma pod ręką telefon komórkowy – może zrozumieć artystę wykonującego swój autoportret? Mimo prędkości świata, w którym żyjemy, czasem dość długo zajmuje nam zrobienie tego jednego odpowiedniego selfie, którym chcemy w danej chwili zaprezentować się światu. Innym razem wystarczy kilka sekund, jeden pstryk i wizualna wiadomość leci w sieć. Pod koniec XIX wieku motywy stojące za utrwaleniem swojego wizerunku mogły być całkiem podobne, jednak technologia wyznaczała tu inny rytm.

Co ma wspólnego cyfrowe selfie z tym obrazem? Praca na pierwszy rzut oka wygląda na wykonaną pospiesznie kolorowymi kredkami i ołówkiem. Gdyby porównać ją do wystudiowanych portretów tradycyjnych, wykonanych w technice olejnej, zdaje się niedbała, szkicowa, rozedrgana. Mimo swojej pozornej ulotności autoportret nie jest rysunkiem, a grafiką, która wykonana została w technice suchej igły, tzw. suchorytu. Powstała w wyniku zarysowywania metalową igłą powierzchni płyty, którą następnie pokryto odpowiednio barwnym nośnikiem i odbito na papierze. Ta specyficzna technika graficzna, mimo konkretności i twardości narzędzi, które służą do jej wykonania, pozwala na oddanie lekkości i ulotności rysunku. Wykorzystując specyfikę tej techniki, Raffaelli przedstawia się nam dość nietypowo, bez powabnej maski zwyczajowej autoprezentacji. Jest jakby zmęczony, trochę zatroskany. Delikatna kreska grafiki zdaje się oddawać jego twardą, fizyczną obecność, przy jednoczesnej psychicznej nieobecności, wycofaniu.

Jak jest z Twoim podejściem do robienia sobie zdjęć? Lubisz, jak ktoś Ci je wykonuje, a może sam lubisz panować na efektem końcowym i pozujesz jak modelka? Nasz zamysł autoprezentacyjny cały czas ewoluuje. Jak Ty zwykle prezentujesz siebie? Co ukrywasz, a co eksponujesz? Na pewno pamiętasz sytuacje, w których chciałaś wypaść dobrze…

Znajdź sobie wygodne miejsce i upewnij się, że przez chwilę będziesz miała czas tylko dla siebie. Zamknij oczy. Zrób kilka świadomych wdechów i wydechów. Oddychaj powoli. Poczuj kolejno swoje stopy, nogi, kolana, uda, biodra, brzuch, klatkę piersiową, ręce, szyję i głowę. Sprawdź, jakie wrażenia towarzyszą kierowaniu uwagi w te rejony. Możesz poczuć mrowienie, ciepło, zimno, pulsowanie, a także różne inne stany. Możesz nie poczuć też nic. Każde doświadczenie jest dobre. Ty po prostu to obserwuj, podobnie jak słyszysz przejeżdżające za oknem auto lub mlaskanie kolegi wgryzającego się w plaster cytryny. Następnie skieruj uwagę w stronę swojej twarzy. Poczuj doznania płynące z Twojego czoła, oczu, kości policzkowych, szczęki, ust, nosa. Głęboko oddychaj. W jaki sposób odczuwasz poszczególne części swojej twarzy? Z czym Ci się kojarzą? A może, gdy kierujesz uwagę w ich stronę, pojawiają się konkretne myśli, obrazy? Nie oceniaj ich, tylko podążaj za pierwszym skojarzeniem, myślą. Pozwól sobie na spokojną wędrówkę po różnych obszarach twarzy. Niech prowadzą Cię doznania i obrazy.

Skieruj swoje dłonie w kierunku twarzy. Powoli, delikatnie, samymi opuszkami palców przejedź po kolei lub zupełnie bez planu po poszczególnych jej częściach. Niechaj tej wędrówce towarzyszy opowieść o zwiedzaniu krainy. Krainy? Tak, jednak to od Ciebie będzie zależeć jakiej. Przesuwając palce po skórze, wyobrażaj sobie pejzaż, po którym lecisz, jedziesz lub wędrujesz. Chłoń go różnymi zmysłami. Rozkoszuj się jego zapachem, temperaturą i innymi doznaniami, które przywołuje.

Impresjoniści w swoich pracach skupiali się na uchwyceniu zjawisk ulotnych, trwających tylko chwilę, często niepowtarzalnych. Za pomocą kilku pociągnięć pędzla oddawali dzikość paryskiej nocy, zachód słońca czy właśnie czyjś wewnętrzny stan emocjonalny. Odpowiednio dobrane medium pozwalało na to, by uchwycić ulotność danego przedstawienia i potem odbierać je wszystkimi zmysłami.

Tagi

autoprezentacjaemocjemomentnastrójportrettwarz

Podziel się z nami

Daj nam znać, jakie emocje odczuwasz po wzięciu udziału w warsztacie.

Daj nam znać, jakie emocje odczuwasz po wzięciu udziału w warsztacie.

Wrażenia z warsztatu